20090825

COS sie stało

W czwartek jadę do Londynu. Jako były harcerz staram się przygotować starannie do podróży i przygotować listę adresów sklepów, które chcę odwiedzić. Ani to mój pierwszy wyjazd, ani zakupy nie są głównym celem mojej wyprawy, ale jeden sklep postanowiłem odwiedzić koniecznie, bo też zafascynowany jestem nim od chwili, gdy tylko dowiedziałem się o jego istnieniu.
Będąc pierwszy raz w Londynie nie omieszkałem zakupić Vogue'a. Mój sentyment do tego pisma to temat na osobną historię, ale nadmienię, że uwielbiam moment przerzucania stron i wzrokowego zanurzania się w odmętach kolorowych reklam niedostępnych mi marek i w krainie tak zwanej "wysokiej mody". I tym razem podekscytowany rozerwałem folijkę (grudniowy, opasły numer) broniącą dostępu do modowych uciech. Wśród różnych reklamówek, voucherów i suplementów do numeru ("100 modnych prezentów "- kaszmirowy pokrowiec na termofor na przykład:) znalazłem niepozorną książeczkę wydrukowaną na szarawym papierze. Czarno-białe zdjęcia modeli przyodzianych w proste, ale jakże interesujące w tej prostocie ubrania przykuły od razu moją uwagę. Był to katalog COS, młodszego brata H&M, ale o ileż dojrzalszego jeśli chodzi o styl i wykonanie (o poziom cen również, ale bez ekstrawagancji:). Neutralna kolorystyka, brak detalu, zabawa formą i brutalna wręcz prostota proponowanych zestawów - nie dla każdego to może ciekawe, ale ja rzekłem za poetą - to lubię! Bo też w świecie, w którym jesteśmy otoczeni na codzień milionem kolorów i wzorów ich brak wydaje się być prawdziwą ekstrawagancją.
Tak więc wchodzę ja dziś na stronę z zamiarem spisania londyńskiego adresu sklepu, bo tym razem postanowiłem udać się doń obowiązkowo, przeglądam zdjęcia i widzę...siebie!Chyba lubimy się, COS i ja. Na szczęście spotkamy się już wkrótce.
www.cosstores.com
sweter - Mulberry
T-shirt - H&M
spodnie - New Yorker

PS. Przepraszam za jakoś zdjęć. Nie wiem co zrobić, aby móc je publikować w większym rozmiarze. Czekam na rady:)


20090821

Wstyd dodawac

Bo takie zdjęcie, bo tło nijakie, bo nic nie widac... A jednak dodam, bo też ten cardigan oczarował mnie, gdy tylko go ujrzałem. Wisiał sobie samotnie, wśród resztek przecenionych ubrań, z metką opiewającą na 99 złotych. Jako fan wszelakich workowatych ubrań, długich swetrów, obszernych gór, które można owijać wokół siebie (jakkolwiek to nie brzmi), z uśmiechem radości zaniosłem go do kasy. A tam - jakaż niespodzianka - 19,90!!! Wchodzę więc w nowy sezon z zaoszczędzonymi 80 złotymi:)
Szorty prawem kontrastu, a sandały moje ukochane, idealne, zeszłoroczne. Babioletni mix.
kardi,którego nie widać - Pull&Bear
koszula - Reserved
pielgrzymie sandały - Prima Moda

20090810

Wygórowane ambicje?

Chodzę po sklepach, oglądam, zniechęcony wychodzę. Po czystce w szafie zostałem z jednymi spodniami,buty z Zary po miesiącu nadają się na śmietnik, lato minęło, idzie jesień, NIE MAM SIE W CO UBRAC! Własnie do tak smutnego wniosku doszedłem ostatnio. Niby wszystko pięknie - sklepowe półki wręcz uginają się od towaru, wystawy nęcą, ale wystarczy jednen rzut oka na metkę z ceną, aby skutecznie zniechęcić mnie do zakupu. Nie to, że żal mi tych pieniędzy - po prostu widząc cokolwiek, co już przy oglądaniu rozłazi się w szwach, odechciewa mi się zostawć w kasie 129, 149 itd złotych.
Biorąc pod uwagę to, że chyba jestem bardzo nudny jeśli chodzi o ubiór (człowiek basic:), brakuje mi sklepów, w których mógłbym ubrać się prosto, z hmm...klasą(cokolwiek to znaczy), za cenę nie rujnującą mojej mocno nadwyrężonej kieszeni; brakuje mi ciekawych krojów, niekonwencjonalnych rozwiązań, prostych linii - chodzi mi oczywiście o modę męską proponowaną w dostępnych mi sklepach. Tymczasem śledzę kolekcję Tween i czekam na inspiracje w sieciówkach.

www. tween.com.tr