20120704

COS, jesień i czegóż więcej trzeba

Nudno, nie? I gorąco. I nic się nie dzieje:) Człowiek ani się obejrzał, a tu lato się skończyło, idzie jesień, zaraz liście spadną z drzew... Nie, nie oszalałem. Zawsze tego rodzaju myśli przychodzą do mnie, kiedy sklepy ruszają z wyprzedażową kampanią w połowie czerwca. A dodatkowo pracując "w ciuchach" też funkcjonuje się według "kalendarza sezonowego" - wiosna/lato od grudnia do czerwca i jesień/ zima od sierpnia do grudnia. Tak już jest, trudno, co robić. Trzeba iść dalej i się przystosować. Albo olać i oddać się błogiemu lenistwu, które wspaniale komponuje się (mówiąc językiem mody) z podzwrotnikowymi temperaturami, jakie ostatnio nawiedziły naszą krainę. Potraktowałem sprawę w sposób dwojaki i po części olałem, dlatego też sezon wiosenny minął na blogu niepostrzeżenie (czytaj: brak postów), a teraz nadrabiam. W związku z prawami rządzącymi rynkiem ubraniowym (o czym powyżej) w najbliższym czasie mogą się Szanowni Państwo spodziewać więc informacji o charakterze jesiennym nieco. 

Jak wszyscy (interesujący się) pewnie wiedzą, radość nastała w nadwiślańskim grodzie, bo też są ku temu powody - COS (i cóż, że ze Szwecji:) otworzył swe podwoje w Warszawie. Po cichutku, bez wielkiej gali i medialnego szumu, w środku tygodnia, wszyscy wielbiciele prostoty mogli udać się na Mysią, by tam, w surowych wnętrzach budynku Mysia3 oddać się chłonięciu atmosfery lub zakupom, jak kto woli. Jako że ja i COS lubimy się bardzo, o czym już kiedyś (tutaj) pisałem, udałem się chyżo troszkę "powchłaniać". I przypomniałem sobie, że pewna dobra dusza;) podesłała mi jakiś czas temu lookbook jesiennej kolekcji szwedzkiej marki. Porzuciłem więc zamiar zakupu czegokolwiek w cenie regularnej (wiedząc, że za góra dwa tygodnie zostanie przeceniona) i oddałem się kontemplacji kolekcji zimowej, czerpiąc z tego bardzo dużo  satysfakcji. Jakaż oszczędność! 

Z COSem dużo ludzi ma problem. Znajomi, wychodząc ze sklepu, dziwili się moim zachwytom. Bo przecież nic tam nie ma, same takie jakieś koszulki, wszystko jednokolorowe i jednakowe. A dla mnie w tym cały urok. Coraz częściej łapię się na tym, że nie chce mi się "ubierać". Nie, nie latam z gołym tyłkiem po ulicach, ale też nie stoję przed szafą zastanawiając się co do czego, i że może tu jeszcze coś dorzucić, żeby było ładnie. Otwieram, wyciągam, zakładam. Nie mam głowy (i ochoty) dobierać skarpetek do krawata i poszetki do majtek (o inwazji poszetki post już wkrótce). Wobec tego potrzebuję ubrań, które same w sobie będą całością. A na mnie będą całością do kwadratu. I właśnie z COSem osiągnąłem tą nić porozumienia. Komunia dusz, rzekłby ktoś (o ile ciuch ma duszę. Ja wierzę, że miewa.) A, niech i tak będzie. Głupie myśli zwalam na karb upału. A Was zostawiam z jesienną kolekcją. 










zdjęcia: mat. prasowe cosstores.com

5 komentarzy:

  1. Z kolekcji jesiennej powiało chłodem - co jak na tempretatury za oknem - jest zbawienne ;) Do kolekcji jednak nie pałam entuzjazmem, choć rozumiem argumenty o łatwości ich łączenia. W moim oku ubrania są ciut (no może ciut więcej niż ciut) zachowawcze. A sam doskonały krój to za mało, łaknę wzorów i kolorów (łącznie oczywiście) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy muszę tu cokolwiek pisać? :)
    Z COSem lubimy się bardzo. Wprawdzie ja na wyprzedaż nie poczekałam i kupiłam wcześniej bluzę i torbę, ale na moje szczęście i tak nie zostały przecenione. Ufff ;). Oczywiście i jedno, i drugie wygląda całkiem zwyczajnie, ale jednocześnie ma w sobie to... COS... ;)))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że powinniśmy założyć fanklub:)

      Usuń
  3. Mam problemy z oglądaniem takich ubrań latem, kiedy nawet w kostiumie kąpielowym umieram z gorąca ;) Wg mnie COS ma rewelacyjne rzeczy bazowe, do których można dorzucić..wszystko :) Byłam na mysiej, wzdychałam, wzdychałam...i niestety na tym się skończyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, temperatury na zewnątrz nie zachęcają do zachwycania się kurtkami i swetrami. Ale ja przymykam oko:)

      Usuń