20111231

Z najlepszymi noworocznymi:)

Kreacje przygotowane? Szampan się mrozi? Balony nadmuchane? Jeśli nie, to zostało jeszcze parę chwil, aby ogarnąć sylwestrowe szaleństwo. Z mojej strony życzę Wam wspaniałego Nowego Roku, pełnego modowych wyzwań i inspiracji. Cieszę się, że tu zaglądacie i czasami zostawicie jakiś ślad:) Wspaniałej zabawy i do zobaczenia w 2012 roku!



20111209

Showroom DecoBazaar we Wrocławiu

www.decobloog.com

Kto zna DecoBazaar tego z pewnością ucieszy informacja, że jutro o godzinie 10 swe podwoje otwiera pierwszy showroom tej internetowej kopalni sztuki użytkowej. Piękne rzeczy do domu, prezentowe drobiazgi, biżuterię kupić będzie można na ul. Łokietka 6 na wrocławskim Nadodrzu. Cieszy mnie bardzo wybranie tej lokalizacji, ponieważ ta dzielnica to doskonale zachowany kawałek przedwojennego Wrocławia, który po latach zaniedbania zostaje przywrócony miastu i mieszkańcom. W otoczeniu stylowej dziewiętnastowiecznej architektury powstają zakłady rzemieślnicze, galerie i małe sklepiki, które skupiają wokół siebie artystów i miłośników sztuk wszelakich. Kto ma ochotę zboczyć na chwilę z turystycznego szlaku i poznać kawałek Wrocławia, którego nie znajdziemy w przewodnikach, na pewno się nie zawiedzie. To tylko 5 minut od Rynku!

Jak obiecują założyciele DecoBazaaru "Chcemy, aby nasza przestrzeń łączyła różnorodne funkcje, dlatego oprócz prezentowania prac artystów, będziemy promować twórcze spędzanie wolnego czasu, poprzez organizację handmejdowych warsztatów i spotkań z projektantami. Na terenie galerii znajdzie się dodatkowo mini-księgarnia z bogatą ofertą książek i albumów o sztuce, designie i modzie". 

Ja już nie mogę doczekać się pierwszej wizyty w tym (zakładam z góry) magicznym miejscu. Jeśli tylko tam dotrę, nie omieszkam podzielić się wrażeniami:) Więcej informacji tu oraz na Facebooku.

20111204

Festive

Tak jakoś świątecznie się zrobiło, mimo wiosennej aury. Migają lampki, straszni Mikołaje o uszminkowanych twarzach rozdają cukierki, zachęcając do promocji kolejnej "najpotrzebniejszej rzeczy w twojej kuchni", ludzie z szaleństwem w oczach szturmują sklepy zabawkowe...I mimo że cała ta nadmuchana atmosfera trochę ciężka jest do zniesienia na dłuższą metę, to jest tak jakoś bardziej...kolorowo. Nie wiem, podświadomie czy nie, ale ludzie rekompensują sobie szarość za oknem kolorem w ubiorze. Taka sztuczna dawka słońca w postaci kolorowej szmatki. 

Natchniony wpisem Mr. Vintage o inspiracjach kolorystycznych sięgnąłem do moich ulubionych - malarstwo niderlandzkie, a co za tym idzie...tak, tak...Dries:))) Wiem, że już jestem nudny, w kółko o jednym projektancie, ale niezmiennie od lat stanowi on dla mnie punkt odniesienia w moich ubraniowych poszukiwaniach. Co do kolorów- jak na mnie to i tak kolorystyczne rozpasanie, ale o dziwo, świetnie się w nich czuję, może dlatego że te odcienie są złamane, miękkie, otulające...?Idealne na szarobury grudniowy dzień.

Pozostaję z szacunkiem, życząc Państwu miłego dnia. Feco:)





kolorowe ocieplacze:
kardigan - Uniqlo + DIY
t-shirt i spodnie - H&M
buty - Goertz 17

20111201

Od podszewki

"Kupiłam nowy płaszcz" krzyknęła A. ,wchodząc do mieszkania obwieszona na oko setką toreb i torebeczek. A. kocha płaszcze, kurtki, żakiety...Okrycia wierzchnie stanowią połowę jej garderoby i, jak na jej gust, zima mogłaby trwać cały rok, bo tylko wtedy ma szansę korzystać w pełni z zasobów przedpokojowej szafy, kryjącej owoce jej nieszkodliwej manii. Rzuca torby na podłogę i z największej wyciąga błam szarej wełny. "Dziesiąty szary do kolekcji" mówię, ale bez cienia złośliwości, bo przecież wiadomo wszem wobec, że szarych płaszczy nigdy za wiele. Zresztą ten jest zupełnie inny i  A., tak jak i ja, dobrze to wie. Prosty krój dyplomatki i zgrzebność wełny skrywają małą tajemnicę, która stanowi o jego wyjątkowości. "Tylko popatrz, przecież nie mogłam go nie kupić..." mówi i z dumą prezentuje mi podszewkę, na której morrisowskie kwiaty w skomplikowanym splocie oddają piękno i finezję stylu Arts&Crafts. Drugie spojrzenie i widzę wykończone lamówką szwy, obszyte skórą wewnętrzne kieszenie, kołnierz podszyty tą samą tkaniną, z której wykonana jest podszewka...Drobne to detale, których nie widać na pierwszy rzut oka, a stanowią o niepowtarzalności danej rzeczy. Najczęściej wie o nich tylko użytkownik i to jemu sprawiają największą radość. 

Dziwne to trochę cieszyć się z obciągniętych skórą guzików albo z oczka puszczonego w robionym ścisłym ściegiem swetrze. Czerpanie radości z wykończonych lamówkami zamków torby też nie jest zbytnio popularne. Jednak za każdym razem gdy otwieram swoją w poszukiwaniu kluczy, spoglądam na zegarek czy zapinam marynarkę uśmiecham się, i jest to czysto estetyczne zadowolenie z posiadania ładnej, porządnie wykonanej rzeczy. Nosząc się prosto, bez kolorystycznych fajerwerków, takie właśnie detale sprawiają, że czuję się "dobrze ubrany". To chyba ten syndrom "szarego, kaszmirowego swetra", o którym niejednokrotnie już tu wspominałem. Jego brak rekompensuję sobie właśnie takimi drobiazgami, które z uporem maniaka wyszukuję, przewracając płaszcze na lewą stronę, penetrując wnętrza toreb, macając tkaniny, oglądając guziki i wykończenia; poznaję od podszewki, a magia detalu, choćby ukrytego jak najgłębiej działa jak ameliowe "włożenie ręki w groch" (nawiasem mówiąc polecam Philippe Delerme : La Première gorgée de bière et autres plaisirs minuscules, polski tytuł to chyba Pierwszy łyk piwa i inne drobne przyjemności- rzecz o małych rzeczach, które czynią życie przyjemniejszym:) - uśmiech na twarzy gwarantowany:)










20111129

Designer Collaboration With Marni - H&M Spring 2012

Breaking news:



Porażony i przerażony, że tym razem nie ominie mnie poranna kolejka przed H&M. Czy ja już gdzieś pisałem, że uwielbiam (!!!) Marni?! AAAAAAAAAAAAAA!Przepraszam za lakoniczność wypowiedzi, to nie jest post, to wyraz zadowolenia i lekkiego niedowierzania:) Prawidłowy post wkrótce.

20111125

Po pierwsze-nie wyrzucaj!

Ponoć w modzie wszystko już było. Ostatnimi czasy przeżywamy reminiscencje wzorów z lat 70., 60...Pierwsza dekada dwudziestego pierwszego wieku upłynęła w rytmie remixów hitów Izabelli Trojanowskiej i wszyscy rzucali się najpierw na vintage z lat osiemdziesiątych, a następnie na odzież z sieciówek, które błyskawicznie podchwyciły ten trend. Był już grunge, punk, minimalizm z lat 90. ...Nic więc dziwnego, że projektanci coraz bardziej zawężają swoje poletko poszukiwań i zaczynają inspirować się wzorami sprzed trzech czy czterech sezonów.

Gdy w 2007 roku Prada nieśmiało zasygnalizowała w swojej kolekcji tzw. ombre trend, czyli modę na cieniowane tkaniny, przypominające te odbarwione od słońca albo wybielacza, było tylko kwestią czasu kiedy ulica zacznie wybielać lub kolorować, dając swoim koszulom czy t-shirtom drugie, modniejsze życie. 2 lata później w wiosennych kolekcjach trend tie-dye zyskał o tyle mocną pozycję, że blogerzy z całego świata prześcigali się w pomysłach na najoryginalniej odbarwioną część garderoby. Ja z lenistwa zaszedłem do najbliższego sklepu i znalazłem tę koszulę, która przeceniona wisiała sobie smętnie wśród innych letnich rzeczy. Założyłem ją może raz,bo tak to już bywa z największymi hitami - w nadmiarze są niestrawne. Oglądając od stycznia pokazy na wiosenny sezon, w maju już czuję przesyt najnowszych/najmodniejszych propozycji mając wrażenie, że zostały już do cna wyeksploatowane przez tych szybszych i modniejszych ode mnie. Koszula poszła w odstawkę i tylko jakimś cudem ostała się na dnie szafy. Siedzący we mnie chomik kazał poczekać jej na lepsze dni. Przez ten okres niebytu wydawała się tragicznie niemodna i absolutnie nie do noszenia. I gdyby nie Phillip Lim pewnie ciągle bym tak uważał. Gdy zobaczyłem jego pokaz na nadchodzącą wiosnę pierwsza moja myśl - genialne. Druga - już gdzieś to widziałem. Trzecia - i tak nic podobnego nigdzie nie znajdę. I nagle olśnienie, przecież nie muszę szukać, ja już to mam! Z pewnym wzruszeniem wyciągnąłem moją cieniowaną koszulę z ciemnego kąta, chwaląc się w duchu za niespodziewaną w moim przypadku zapobiegliwość. Noszę już teraz, bo za dwa miesiące pewnie znów trafi na dno szafy. Ale tym razem zostanie złożona z należnym jej pietyzmem, bo pewnie posłuży znów za jakiś czas:)

phillip lim ss2012 - photos via style.com





20111119

Flanela tygodnia

Kojarzona głównie z przaśnymi koszulami w kratę, ma także swoje drugie oblicze. Ta szara, wełniana od lat służy do szycia nobliwych spodni lub marynarek. Na załączonym obrazku widać, że świetnie sprawdza się w mniej formalnych i bardziej współczesnych projektach. 

 PS. Ponoć w Warszawie otworzył się jakiś superekskluzywny sklep i mamy w końcu dostęp do największych światowych marek. Pomijając nazwę (jak ekskluzywny sklep może nazywać się vitKAC?!!, nazwa równie zręczna jak Firanex albo Drutex ) bardzo miła to informacja. Redaktorzy i styliści wzięli sobie za punkt honoru propagowanie wielkiej mody wśród mas i gremialnie będą zachęcali tłumy do zakupów w powyższym. Powodzenia. 

cosstores.com

20111117

Zima i dzianina

Oczko do oczka, lewe prawe, rządek po rządku - niby nic prostszego, a ile w tym finezji. Takie oto przemyślenia naszły mnie podczas oglądania poniższego filmiku. Sweter był, jest i będzie:), od lat towarzyszy nam w zimowe dni, chociaż z żalem muszę stwierdzić, że coraz częściej wykonany jest z plastiku. Gdy w latach 40.ubiegłego wieku włókna syntetyczne zaczęły wypierać te naturalne coraz rzadziej można spotkać w sklepach tani sweter wykonany ze stuprocentowej wełny. Zachwyt nowymi technologiami, zmniejszenie kosztów produkcji i wygoda użytkowania przyczyniły się do zwiększenia popularności wszelakich domieszek. Zmieniło się też podejście do mody - sweter czy bluzka nie muszą już służyć nam przez lata, mają wystarczyć na jeden sezon, być modne i tanie. Ubrania z włókien naturalnych, jako te droższe i wymagające specjalnego traktowania (odpowiednie pranie, prasowanie), stały się dobrem niemal luksusowym, a coraz szybszy tryb życia i szukanie udogodnień w codziennym życiu wyparły z półek popularnych sklepów czyste wełny, porządną bawełnę, nie mówiąc już o kaszmirach czy jedwabiach (które do materiałów popularnych nigdy nie należały). 

Oczywiście, generalizuję, bo można bez problemu znaleźć bawełniane sweterki czy koszulki, jednak en gros - poliester króluje. Przejrzawszy propozycje sklepów na sezon jesień zima z przykrością stwierdziłem, że nie dla mnie w tym roku ciepły sweter - wszystko albo nieadekwatnie drogie do jakości, albo jakością nieprzystające do moich wyśrubowanych wymagań:) Nie mając na tak zwany podorędziu zręcznej cioci-babci, czerpiącej radość z dziergania odzieży dla swoich krewnych, udałem się na zwiad po okolicznych second handach. Łaskawa moda od paru już sezonów lansuje grube swetry, warkoczowe sploty, golfy - tych w sklepach z używaną odzieżą nie brakuje, a ich jakość, mimo wielu lat użytkowania, pozytywnie zaskakuje i utwierdza w przekonaniu (po rzuceniu okiem na metkę niektórych sztuk), że te paręnaście lat temu jakość w niedostępnych ówcześnie w Polsce H&M czy ZARZE była faktycznie lepsza. A już zdobycie Armaniego za trzy złote (błysk zdobywcy w oku:) napawa radością niezmierną. Niech się chowa haem ze swoim Versace, akrylem i poliestrem:) 





wideo - cosstores.com
swetry - vintage

20111109

Space Age

kurtka - DKNY Jeans

20111103

Zrób sobie Driesa


Zobaczyłem i zapragnąłem. Kardigan z wiosennej kolekcji van Notena do tego stopnia zawrócił mi w głowie, że postanowiłem zorganizować sobie podobny, własnym sumptem. Nabycie oryginału nie wchodziło w grę, ale od czego jest wyobraźnia i własne ręce? I tym sposobem, niczym Adam Słodowy wykonałem Driesa. Efekty i sposób wykonania poniżej. 

1. Niedościgniona inspiracja

inspiracja - dries van noten ss2011


2. Jak zrobić Driesa?
Do przygotowania Driesa potrzebne będą:

A. kardigan (kolor i marka dowolne - tutaj: Uniqlo)
cienki pasek skórzany (jak wyżej - tutaj: H&M)




B. Nożyczki, igła z nitką, kawałek tasiemki lub skóry do wykonania szlufki


C. Kierując się umiejscowieniem guzików ustalamy miejsce, w którym będzie znajdować się szlufka. Przyszywamy ją na szwie z boku swetra na wysokości trzeciego guzika


D. Przewlekamy pasek przez dziurkę od guzika, następnie przez szlufkę; zakładamy, zapinamy et voila!












20111020

Z kronikarskiego obowiązku... - Versace for H&M

Można wykorzystać jako materiał porównawczy do poprzedniego posta:) Dodam tylko, że kolekcja (męska, damska i home) składa się z ponad 60 elementów i dostępna będzie w wybranych sklepach...i na Allegro:) w połowie listopada. Ceny - od 40 do 300 euro (na A. pewnie ze 3 razy drożej). Ktoś się skusi na sweterek w palmy?:)

Versace for H&M 2011 - zdjęcia: vogue. fr

Między światłem a cieniem - Lumen et Umbra

Gdy najbardziej włoska z włoskich marek Versace oraz jej współpraca z odzieżowym gigantem znajdują się na językach wszystkich, a media i tłumy spragnionych "wielkiej mody za małe pieniądze" już ostrzą zęby w oczekiwaniu na efekty tej kolaboracji, ja sięgam po całkowite przeciwieństwo tego, co wkrótce znajdziemy na półkach w H&M. Mimo że też z Włoch, marka Lumen et Umbra ma korzenie głęboko osadzone w japońskiej kulturze, a to za sprawą jej projektanta Issei Fujita. Ten szalenie uzdolniony Japończyk mieszkający w Rzymie wystartował z własną kolekcją w 2006 roku. Początki były dość skromne, ale jego t-shirty zdobione nadrukami bazującymi na grze światłocieni zostały przyjęte tak entuzjastycznie, że postanowił on zagłębić się bardziej w świat tekstur i nowych technik tworzenia. Zafascynowany projektami Yamamoto czy Comme des Garcons i japońskim rzemiosłem zaczął łączyć w swoich przyszłych kolekcjach precyzję kroju, dbałość nad formą oraz potencjał, który w procesie tworzenia daje tkanina, na której się pracuje (często są to dzianiny z domieszką rozmaitych włókien węglowych, papierowych, metalowych w połączeniu z wysokiej jakości wełną, jedwabiem czy kaszmirem). Luksusowe to projekty, chociaż nie mają z szykiem a la Versace nic wspólnego. Brak tu rozbuchanej kolorystyki, kapiącego złota, idealnego wykończenia, chociaż to ostatnie jest zabiegiem zamierzonym. Jest piękno prostoty i szacunek dla tkaniny, która w projektach Fujita gra pierwsze skrzypce - od niej wszystko się zaczyna i na niej kończy. Przynajmniej w moim przypadku jakość tkaniny jest jednym  z najważniejszych czynników decydujących o zakupie - czyż nie jest przyjemnie owinąć się w najprostszy nawet sweter, gdy ten zrobiony jest z kaszmiru:) Zabrzmiało to tak snobistycznie, że już bardziej nie może:) Dopiję więc szampana, zagryzę kawiorem i idę spać:)))


www.lumenetumbra.biz

www.farfetch.com

20111013

Zwykły biały t-shirt

Każdy znany mi mężczyzna ma w szafie co najmniej jedną białą koszulkę. Złożyło się również tak ,że panowie, których styl obserwuję i podziwiam często budują swoje "codzienne ubranie" na bazie tejże. Rozumiem to świetnie, bo biały T-shirt jest tą częścią garderoby, która nie potrzebuje spektakularnych dodatków, żeby wyglądać świetnie. Spójrzmy chociażby na Jamesa Deana, który ze zwykłego białego podkoszulka uczynił "must have" męskiej szafy i sprawił, że ta ukrywana dotąd skrzętnie pod pulowerami i koszulami bielizna wyjrzała na światło dzienne. Nie chcąc prowadzić tu historycznych wywodów nadmienię tylko, że popularność zdobywał sukcesywnie ( t-shirt, nie Dean:) od 1943 roku, kiedy to do europejskich brzegów przybiły oddziały amerykańskiej armii, dla których biała koszulka była częścią umundurowania (oczywiście jego spodniej części). W tym też okresie "T. Type shirt" trafia do produkcji masowej. Ot, tyle historii via Wikipedia:)

Ja też w sytuacji "nic mi się nie chce, a muszę" wyciągam z szafy biały basic, narzucam jakieś "jebotko" na grzbiet i jestem gotowy stawić czoła światu;). Ale niestety, zauważam z przykrością, żywotność i "przydatność do spożycia" tej podstawowej części mojej garderoby jest zastraszająco krótka. Turecko-hinduskie wyroby oferowane przez ogólnodostępne (dla mas i kieszeni) sklepy po paru występach są w fatalnej kondycji, a poza tym, a może przede wszystkim są po prostu tym, czym są - zwykłą białą koszulką. Mimo to nabywam kolejną, bo nie umiem się bez niej obejść, ale skrycie marzę, że któregoś dnia znajdę ideał niezwykły w swojej zwyczajności, zaskakujący krojem, rodzajem tkaniny, detalem. Przy okazji zastanawiam się, czy np. basic Acne albo T by Wang w porównaniu z podobnym z H&M faktycznie   wypadnie lepiej (i może ktoś mi odpowie, bo jeśli tak - inwestuję od razu:) Tymczasem przeczesałem internet wzdłuż i wszerz - wszystkie kolory tęczy, przewaga czerni, szarości  - dostępne. Bieli niewiele. Niech będzie to więc post życzeniowy - poniżej przedstawione wyroby spełniają wszystkie moje warunki dotyczące koszulki idealnej. Dajcie mi jeszcze białą. 


zdjęcia via www.farfetch.com




20111007

Francesco Cominelli

Kiedy w styczniu zeszłego roku szukałem zdjęć do zilustrowania tego posta, na blogu Sartorialista natrafiłem na jedno, które szczególnie przykuło moją uwagę. Młody, świetnie ubrany mężczyzna o ujmującym spojrzeniu i uśmiechu wydał mi się na tyle ciekawą postacią, że zacząłem szperać w czeluściach internetu w poszukiwaniu kto zacz. Gdy natrafiłem na nazwisko Francesco Cominelli sieć wypluła setki zdjęć, które potwierdzały, że mam do czynienia z modowym geniuszem, którego każda stylizacja stanowi niezwykłe źródło inspiracji i ucztę dla oka - kolory, faktury, wzory zestawione w bardzo malarski sposób, dopracowane do perfekcji, a jednocześnie dość nonszalancko, jakby od niechcenia tworzące spójną, wysmakowaną całość.

Cominelli pracował dla Vogue Homme i z pewnością w stylizowanych przez niego sesjach można odnaleźć to je ne sais quoi stanowiące o niepowtarzalności jego stylu....Nie wiem. Teraz z przykrością to stwierdzam, ale nie znam rezultatów jego pracy dla magazynu. Bardziej interesował mnie on sam, nieczęsto bowiem można zobaczyć osobę, która jest chodzącym manifestem tego, co my sami rozumiemy przez modę. Ja znalazłem to u Cominelliego, dlatego też z uwagą śledziłem jego pojawienia się na tygodniach mody, gdzie często był fotografowany przez Tommy'ego Tona (Jak&Jil), który na łamach bloga zamieścił świetny foto-esej zatytułowany po prostu : My Favorite Things: Francesco Cominelli, a w zeszłorocznym jesiennym GQ tak opisał jego styl:

Patrząc na sposób ubierania się Francesca trudno zidentyfikować, co właściwie ma na sobie. Nie zgadniesz czy nosi coś od Kenzo, Zegny, czy znalezisko z pchlego targu; to dar jego stylizacyjnych umiejętności. Bawi się warstwami, mieszaniem wzorów, tkanin i kolorów, tworząc odświeżająco młodą a zarazem wysmakowaną całość.


zdjęcia: thesartorialist.com, jak&jil.com

Dziś rano Vogue.fr poinformował, że Francesco Cominelli zmarł wczoraj w swoim paryskim mieszkaniu. Mam nadzieję, że Ci, dla których był inspiracją, nie pozwolą aby o nim zapomniano.

20111004

Doniesienia z frontu - Marni w Zarze

Nie jest niczym zaskakującym ,że sieciówki kopiują projekty znanych designerów w tempie wręcz zaskakującym. Często nawet nie zdążymy pomyśleć, że miło by było mieć jakąś rzecz, którą zobaczyliśmy na tym lub innym pokazie, a tu - bah! - w Zarze czy H&M już uśmiecha się do nas z wieszaka upragniony sweter czy płaszcz. 
Tak też było i z tymi projektami Marni - najpierw pokazy i lookbooki, ochy i achy, potem powtórka filmu " A Single Man" i biały mohairowy sweterek, noszony przez Nicholasa Houlta  i moje pragnienie posiadania podobnego w intensywniejszym kolorze:), następnie znów ochy i achy nad kolekcją Marni i oczekiwanie na sieciówkowe inspiracje. Et volila! Słowo ciałem się stało, a Marni w Zarze zagościło. Oczywiście skład jak to w Zarze (mieszanka akrylowo-nylonowo-wełniana), co trochę odstrasza mnie od zakupu, cena także trochę za wysoka jak na średniej jakości dzianinę... A może by tak parę kłębków mohairu, druty i zaprzyjaźniona ciocia...? :)





         
zdjęcia od lewej: 1 i 3 - Marni / mrporter.com
                                                                         2 i 4 - Zara/ zara.com

20110920

A mnie jest szkoda lata...

Bo szaro, bo pada, bo nie wiem, co na siebie włożyć...:) W związku z tym jeszcze trochę się powygłupiam. Czego i Wam serdecznie życzę:)


Wygłupy sponsorują:
t-shirt - H&M
spodnie - Zara
okulary - H&M




20110910

Jesień w COS

Już tradycyjnie doniesienia z COSowego frontu:) Na jesień/zimę szwedzka marka proponuje inspiracje zimowymi sportami w stylu vintage - mamy quasi narciarskie kurtki, grube swetry, golfy... Wszystko okraszone szczyptą koloru - pomarańcz i kobalt w zimowej wersji łączony z czernią i szarością. Pojawia się burgund, jednolicie wybarwiony jeans, czyli wszystkie smaczki z wybiegów w charaktarystycznej dla COS minimalistycznej odsłonie. Moim osobistym "must have" są t-shirty wykonane z pianki, z jakiej szyje się kombinezony płetwonurków - świetne zastosowanie znanej tkaniny w całkiem nowym kontekście. Właśnie za takie pomysły uwielbiam COSa - minimum środków, maksymalny efekt (cokolwiek to znaczy:) Miłego oglądania!





zdjęcia: www.cosstores.com

20110906

Wrocławskie WoW!

W znanej księgarni na E. (i pewnie w paru innych punktach z prasą) można od niedawna znaleźć nowy magazyn z kategorii lifestyle. Ciężko go zauważyć, layout nie różni się znacząco od tylu innych tytułów, które krzyczą "szoł!", czy "party!", gwarantując nam chwilę dobrej zabawy, plotek i troszkę mody. Wielki świat, kuchenny blat, jak mawia moja koleżanka. Jeżeli jednak już zahaczymy wzrokiem o WoW!, bo tak też nazywa się owa nowość, możemy zauważyć, że mamy do czynienia z czymś więcej niż kolejnym zbiorem plotek i anegdotek. Już sam podtytuł "fashion & dreshion magazine" informuje, że twórcy pisma nie będą skupiać się na grzecznym miętoleniu modowej papki i powszechnie znanych tematów, o których możemy poczytać wszędzie. Dlaczego dreshion, zapyta się ktoś. Może z przekory, bo Wrocław jest miastem mało znacznym na modowej mapie Polski, pomijanym, a może nieco niedocenianym. A właśnie z Wrocławia WoW! się  wywodzi, o Wrocławiu pisze i na Wrocław stawia - miejscowa kultura, moda i zabawa, miejscowe gwiazdy i smaczki - o tym nie pisał jeszcze nikt. W magazynie znajdziemy wywiad z Ewą Skibińską, Madoxem, propozycje modowych evergreenów, o których mówią wrocławskie "szafiarki". Wszystko okraszone ciekawie wystylizowanymi i wyprodukowanymi zdjęciami. Dużo o sztuce i kulturze, trochę historii, relacje z wrocławskich imprez...

Bardzo jestem ciekawy, jak magazyn się rozwinie. Na razie jego zasięg jest ograniczony do Polski zachodniej, ale rozmach magazynu świadczy o tym, że może z czasem zaistnieje na ogólnopolskiej arenie. Byłoby warto, chociażby po to, żeby pokazać Polsce, że Wrocław jest zdecydowanie en vogue. 

zdjęcie. www.wowmagazine.pl


20110905

Margiela Against Aids


W Polsce niewiele jest osób, które wiedzą, że dom mody Martin Margiela już od 1994 roku w każdej kolekcji prezentuje "koszulkę przeciwko AIDS". I w tym roku z okazji światowego dnia walki z AIDS w butikach Margieli będziemy mogli znaleźć t-shirt, ze sprzedaży którego część dochodów przeznaczona będzie dla fundacji AIDES, pomagającej chorym na Aids. Hasło proste, ale wymowne (w wolnym tłumaczeniu:): " Żeby walczyć z AIDS trzeba zrobić o wiele więcej, niż założyć ten t-shirt, ale to dobry początek". Koszulka będzie dostępna w butikach, a także on-line w cenie 65 euro.


20110831

Chodź, opowiem ci bajeczkę...Noir Story by Rage Age

...a bajka zacznie się, jak to bajka, dawno, dawno temu (a w dzisiejszych czasach 4 lata to już wieczność:), kiedy to Rafał Czapul, były główny projektant Vistuli, wystartował z własną marką Rage Age by Czapul. Pamiętam, że z przyjemnością oglądałem zdjęcia z pierwszego pokazu, myśląc, że w końcu pojawia się na polskim rynku marka, odpowiadająca potrzebom mężczyzn ceniącym świetnie skrojone, nietuzinkowe ubrania wykonane z tkanin najwyższej jakości. 

Czapul w swoich kolekcjach składa głęboki ukłon w stronę wyrafinowanego klasycznego krawiectwa, jednocześnie przekładając je na współczesny język mody ulicy - dopasowane spodnie, zaskakujące połączenia materiałów czy rzeczy pozornie do siebie niepasujących (eleganckie marynarki ze sportowymi spodniami) tworzą spójną całość, która wraz z przemyślanymi do ostatniego szczegółu kampaniami reklamowymi, aż po wystrój firmowych salonów przekłada się na to, co nazywamy filozofią marki. W przypadku Rage Age to klasyka z rockowym sznytem, ubrania dla mężczyzn, dla których ubranie to sposób na wyrażenie siebie. 

Kolejna kolekcja czerpie głęboko z twórczości Franka Millera, Eda Brubakera czy Lee Bermejo, twórców komiksów noir. Monochromatyczna kolorystyka i silne punkowo-rockowe akcenty (zamki, skóra, motocyklowe buty) znajdą z pewnością uznanie u tych, którzy cenią sobie niekonwencjonalne podejście do klasyki, bo jak zwykle u Czapula, i w tej kolekcji mamy świetnie skrojone płaszcze i marynarki. Niektórzy mogą kręcić nosem, że to wszystko już było, że nic nowego, że że że...Ja się cieszę, że na polskim rynku można znaleźć firmę, która śmiało może konkurować ze światowymi markami, zarówno od strony polityki marketingowej jak i tej czysto "modowej". A szare spodnie z piątego zdjęcia chętnie znalazłbym w swojej szafie:)






zdjęcia: mat. prasowe

20110830

Szal & szał

Na zakończenie liceum mój uzdolniony w kierunku sztuk wszelakich kolega T. postanowił ofiarować szkole tak zwane tablo, aby zachować dla potomności pamięć o tych, którzy w odległych latach, w trudach i znojach, zdobywali tam wiedzę. Każdy z nas miał dostarczyć zdjęcie legitymacyjne, które T. postanowił, w swojej artystycznej wizji, wkomponować w kolaż. Wyszło pięknie. Każdy z moich kolegów uzyskał dorysowany tułów i atrybut, z którym był kojarzony; wiecznie odchudzająca się koleżanka dzierżyła pod pachą wagę i kilo marchewek, dwie wariatki - organizatorki imprez - pilnowały czołgu, który był główną turystyczną atrakcją miejscowości, z której pochodziły. Były koty, konie, tomiki poezji...Mnie w udziale przypadła książka z napisem "France" i szalik. Jedno z drugim było ściśle powiązane. Szalik był elementem garderoby, który od zawsze kojarzył mi się z paryską ulicą. Niedbale zamotany wokół szyi służył czasami za jedyny ozdobny element stroju, ożywiał najprostsze zestawy, dodawał smaczku i nonszalanckiego szyku. Próbując stworzyć namiastkę Paryża w swojej szafie, zacząłem namiętnie kolekcjonować szaliki i chusty i nosiłem je codziennie, niezależnie od pory roku i krzywych spojrzeń nauczycieli ("a po co Ci ten szalik w klasie?"). Mimo to szalikowy szał trwał, a ja stałem się tym "co to zawsze w szaliku". Naznaczony:)

Po latach trochę mi przeszło, potrafię przechodzić lato bez owijania się w bawełniany gałgan, poza tym szaliki zagościły na ulicach w ilościach masowych, nie mówiąc już o arafatkach, które parę lat temu widoczne były na szyi co drugiego przechodnia. Mimo to uważam, że warto mieć w swojej szafie coś, co nas wyróżnia, co kojarzy się innym bezpośrednio z nami. Tutaj przychodzi mi na myśl diaboliczna redaktor naczelna z książki "Diabeł ubiera się u Prady", która z białych apaszek Hermesa uczyniła swój znak rozpoznawczy:

  "Zawsze, zawsze, zawsze nosi przy sobie białą apaszkę od Hermesa. Przeważnie na szyi, ale czasami każe fryzjerce wpleść ją w kok albo od czasu do czasu używa jej jako paska. Wszyscy wiedzą, że choćby nie wiem co, Miranda Priestly nosi białą apaszkę od Hermesa. Odlotowe, prawda?"

Prawda:) Przykłady można mnożyć - kolorowe skarpetki Tyrmanda, borsalino Humpreya Bogarta z "Casablanci", Ray Bany Toma Cruise'a w "Top Gun"... - to kultowe akcesoria, które zawładnęły masową wyobraźnią i już na zawsze będą kojarzone z daną postacią. Pewnie i ja pozostałem w pamięci moich kolegów jako "Feco w szaliku":), mimo że nie było to nigdy moim celem. Biorąc pod uwagę, że żyjemy w coraz bardziej zuniformizowanym świecie, warto poszukać czegoś, co będzie tylko nasze i nada codziennemu mundurkowi ten indywidualny szlif. Szalone krawaty, kolorowe szelki, Omega po dziadku - możliwości jest mnóstwo, a ile osób, ile rzeczy, tyle historii. Może już czas zacząć snuć własną?:)


20110823

Season start - cosie na nowy sezon

Kiedy pracowałem w sklepie, lato kończyło się dla mnie tak na przełomie lipca i sierpnia. Zdejmowałem wyprzedażowe dekoracje, przygotowałem nową witrynę na tak zwany "season start" i...szedłem na urlop:) I w tym roku sklepy nie zawiodły - lato oficjalnie skończone, jesienne kolekcje szturmują wieszaki i sklepowe półki. Cóż wybrać z tego natłoku kolorów i wzorów? Po przejrzeniu szafy stwierdzam, że wszystko mam, przyda się tylko parę drobiazgów:), które sprawią, że moja garderoba będzie mise a jour :)

1. coś w paski - 
trend paskowy przechodzi metamorfozę, z cienkich marynarskich paski zmieniają się na szersze, zazwyczaj dwukolorowe, w zgaszonych, jesiennych kolorach. Jako paskowy maniak jestem zachwycony:) Swetry już pojawiają się w sieciówkach, a ja wciąż marzę o tym szaliku DvN z kolekcji 2008.

marc by marc jacobs
top man

2. coś neonowego -
neonowe barwy z wiosennych kolekcji płynnie przeszły do jesiennych i nie dają o sobie zapomnieć. Ciekawą propozycją na jesień może być ciepły sweter z - tak, tak! -z mohairu :) Propozycja Marni jest jak zastrzyk pozytywnej energii - tkanina i kolor, niczym musujący pomarańczowy napój, potrafią ożywić nawet najnudniejszy i najszarszy z listopadowych poranków:) Do noszenia z czernią bądź granatem - taki sweter musi grać pierwszoplanową rolę.
jil sander

marni
3. coś w kolorze wina -
burgund co rok pojawia się w jesiennych kolekcjach, może dlatego, że tak ładnie wygląda na tle złotych liści i zgaszonych zieleni:) Dobrze komponuje się z fioletem, brązem, musztardowymi odcieniami. W połączeniu z czernią i bielą stworzy kreskówkowy, bardzo graficzny look. Dla odważnych wersja totalna - burgund od stóp do głów.

asos
4. coś pikowanego -
ponoć nie ma nic lepszego na jesienne chłody niż pikowana kurtka. Ponoć najlepiej ta od Barbour. W zależności od tego, jak ją zestawimy, możemy uzyskać klimat a la angielski hrabia na spacerze po włościach, lub robotnik rannej zmiany spieszący na budowę. Wybór należy do nas:) Ja jestem za wersją robotniczą - przykrótkie spodnie, zgaszone kolory, czapeczka i waciak, tak jak u Marni.

burberry brit

 5. coś góralskiego -
jak jest zima, to musi być zimno. A w modzie muszą pojawić się skandynawsko - alpejskie motywy. Jeżeli góralski sweter to za mało, warto sięgnąć po marynarkę; jeśli za dużo, wystarczą skarpetki lub szalik rozgwieżdżone płatkami sniegu.
j. watanabe
6. coś z golfem / coś ze sportem / coś w stylu lat 60. -
lata sześćdziesiąte są jedną z najsilniej zaznaczających się tendencji w nadchodzącym sezonie. W łatwy sposób możemy wprowadzić ją w życie stosując tak popularny element garderoby, jakim jest golf.  Chcąc uzyskać look paryskiego egzystencjalisty wybierzmy golf czarny, dopasowany. Zestawmy go z przykrótkimi, wąskimi spodniami, dorzućmy okulary w masywnej oprawie, zapalmy papierosa i przysiadłszy w kawiarnianym ogródku otwórzmy coś Sartre'a:) Et voila! To propozycja dla stylistycznych purystów. Eklektycy mogą za pomocą swetra z golfem udowodnić światu, że wiedzą, co w modzie piszczy. Poniższy przykład obrazuje jak zmiksować najgorętsze trendy sezonu w jednej sztuce garderoby - mamy color blocking, wstawki z kontrastującego materiału nawiązują do stylu sportowych bluz, co w połączeniu z golfem tworzy minimalistyczny sporty chic w stylu Calvina Kleina.
ps by paul smith
7. coś czarnego -
na mieście mówią, że czerń jest nową czernią. Cóż, muszę zainwestować w pierwszą parę czarnych spodni:)

rick owens
8. coś skórzanego -
skóra w natarciu. Skórzane rękawy w marynarkach, łaty, naszycia, wstawki...Projektanci przestali się ograniczać do obuwia i galanterii. Zainspirowani damskimi kolekcjami A. Wanga łączą skórę z tweedem, bawełną, dzianiną... I nie wiem, czy to jeszcze nowość, czy już klasyka? Klasyczne są z pewnością skórzane sztyblety, które tej jesieni zdetronizują panoszące się od paru sezonów ciężkie motocyklowe buty. Simple and classic, ot co!
maison martin margiela



9. coś w kratkę -
bardzo długo broniłem się przed kraciastą koszulą. Po latach noszenia jej w podstawówce i liceum, w nieśmiertelnym zestawie ze sztruksami, obrzydła mi doszczętnie. Kiedy w styczniu zobaczyłem propozycję Burberry na nadchodzącą jesień, pomyślałem "Nie!Znowu!". W sumie żadne to zaskoczenie, krata pojawia się co rok, czas było przywyknąć, w dodatku przecież to Burberry, co innego mogli zaprezentować?Kolorowe, kraciaste płaszcze tak wyraźnie zdominowały ten pokaz, że uznałem wszechobecność tego wzoru w jesiennych kolekcjach za przesądzoną. Jednak tak to jest z tą modą - im dłużej na coś patrzysz, im częściej coś widzisz, tym bardziej zaczyna Ci się to podobać. Straszna manipulacja, której w tym sezonie ulegnę. Tak, przyznaję się - jestem Feco i tej jesieni nabędę kraciastą koszulę!

dolce&gabbana

j. watanbe

zdjęcia: asos.com, topman.com, mr.porter. com