Każdy znany mi mężczyzna ma w szafie co najmniej jedną białą koszulkę. Złożyło się również tak ,że panowie, których styl obserwuję i podziwiam często budują swoje "codzienne ubranie" na bazie tejże. Rozumiem to świetnie, bo biały T-shirt jest tą częścią garderoby, która nie potrzebuje spektakularnych dodatków, żeby wyglądać świetnie. Spójrzmy chociażby na Jamesa Deana, który ze zwykłego białego podkoszulka uczynił "must have" męskiej szafy i sprawił, że ta ukrywana dotąd skrzętnie pod pulowerami i koszulami bielizna wyjrzała na światło dzienne. Nie chcąc prowadzić tu historycznych wywodów nadmienię tylko, że popularność zdobywał sukcesywnie ( t-shirt, nie Dean:) od 1943 roku, kiedy to do europejskich brzegów przybiły oddziały amerykańskiej armii, dla których biała koszulka była częścią umundurowania (oczywiście jego spodniej części). W tym też okresie "T. Type shirt" trafia do produkcji masowej. Ot, tyle historii via Wikipedia:)
Ja też w sytuacji "nic mi się nie chce, a muszę" wyciągam z szafy biały basic, narzucam jakieś "jebotko" na grzbiet i jestem gotowy stawić czoła światu;). Ale niestety, zauważam z przykrością, żywotność i "przydatność do spożycia" tej podstawowej części mojej garderoby jest zastraszająco krótka. Turecko-hinduskie wyroby oferowane przez ogólnodostępne (dla mas i kieszeni) sklepy po paru występach są w fatalnej kondycji, a poza tym, a może przede wszystkim są po prostu tym, czym są - zwykłą białą koszulką. Mimo to nabywam kolejną, bo nie umiem się bez niej obejść, ale skrycie marzę, że któregoś dnia znajdę ideał niezwykły w swojej zwyczajności, zaskakujący krojem, rodzajem tkaniny, detalem. Przy okazji zastanawiam się, czy np. basic Acne albo T by Wang w porównaniu z podobnym z H&M faktycznie wypadnie lepiej (i może ktoś mi odpowie, bo jeśli tak - inwestuję od razu:) Tymczasem przeczesałem internet wzdłuż i wszerz - wszystkie kolory tęczy, przewaga czerni, szarości - dostępne. Bieli niewiele. Niech będzie to więc post życzeniowy - poniżej przedstawione wyroby spełniają wszystkie moje warunki dotyczące koszulki idealnej. Dajcie mi jeszcze białą.
Ja też w sytuacji "nic mi się nie chce, a muszę" wyciągam z szafy biały basic, narzucam jakieś "jebotko" na grzbiet i jestem gotowy stawić czoła światu;). Ale niestety, zauważam z przykrością, żywotność i "przydatność do spożycia" tej podstawowej części mojej garderoby jest zastraszająco krótka. Turecko-hinduskie wyroby oferowane przez ogólnodostępne (dla mas i kieszeni) sklepy po paru występach są w fatalnej kondycji, a poza tym, a może przede wszystkim są po prostu tym, czym są - zwykłą białą koszulką. Mimo to nabywam kolejną, bo nie umiem się bez niej obejść, ale skrycie marzę, że któregoś dnia znajdę ideał niezwykły w swojej zwyczajności, zaskakujący krojem, rodzajem tkaniny, detalem. Przy okazji zastanawiam się, czy np. basic Acne albo T by Wang w porównaniu z podobnym z H&M faktycznie wypadnie lepiej (i może ktoś mi odpowie, bo jeśli tak - inwestuję od razu:) Tymczasem przeczesałem internet wzdłuż i wszerz - wszystkie kolory tęczy, przewaga czerni, szarości - dostępne. Bieli niewiele. Niech będzie to więc post życzeniowy - poniżej przedstawione wyroby spełniają wszystkie moje warunki dotyczące koszulki idealnej. Dajcie mi jeszcze białą.
zdjęcia via www.farfetch.com |
Wszystkie są świetne.
OdpowiedzUsuńLubię takie historyczne wstępy..co ta moda z ludźmi robi - pomyśleć, że historii powszechnej strawić nie mogę, a o historii mody chce mi się czytać! O bazowe produkty, cechujące się dobrą jakością i przystępną ceną, niestety, trudno. Niezależnie od płci, chociaż po zakupach z moim mężczyzną, wywnioskowałam, że panowie mają jednak trochę gorzej ;)
OdpowiedzUsuńOj, mają gorzej. I do tego drożej:)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że baza z polskiego H&M nie umywa się jakościowo do tej z Niemiec dla przykładu. Więc ja wolę się pofatygować :)
OdpowiedzUsuńfashnroll.com