20110719

Jesień Driesa

Cieszyć się, czy wręcz przeciwnie? Nie mając nigdy trendseterskich zapędów, zawsze lubiłem być o krok przed tym, co lansują sieciówki. A może krok do tyłu? Ponoć nazywa się to "własny styl". Zwał jak zwał. Oczywiście, demokratyzacja mody i dostęp do najnowszych trendów z  wybiegów dla każdego przemawiają do mnie, korzystam z tych dobrodziejstw, bo nie oszukujmy się, ograniczony dostęp do kolekcji i zaporowe ceny skutecznie odstraszają od rzucenia się w konfekcyjne odmęty i radosnego pluskania w oceanie modeli pret-a-porter z najnowszych kolekcji.

Będąc człowiekiem czytającym, przeglądam tony prasy, śledzę pokazy, bo lubię wiedzieć co nowego. Z tysięcy zdjęć i propozycji wybieram to, co przemawia do mnie najbardziej i wpisuje się w moje pojęcie estetyki. Ubrania muszą mnie intrygować - formą, kolorem, fakturą... Lubię odnajdywać w nich inspiracje projektanta, zastanawiać się dlaczego właśnie takich tkanin użył, czym się inspirował, co chciał zakomunikować światu (i nie przekona mnie argument, że np. na wiosnę wszystko było pomarańczowe, bo w Indiach czy Chinach wyprodukowali za dużo materii w tym kolorze i trzeba było ją jak najszybciej upłynnić na światowych rynkach:) Van Notena pokochałem, bo odnajduję w jego twórczości inspirację obrazami Vermeera...Kolorystyka i coś, czego nazwać nie potrafię...swoista miękkość, mięsistość, która u Vermeera poprzez specyficzne światło, a u van Notena przez zestawienie tkanin i faktur sprawia, że płaski przecież obraz lub zdjęcie żyje, że chce się go dotknąć, uczestniczyć w nim, odczuwać... Dlatego oglądanie slajdów z pokazów Belga jest dla mnie zawsze ucztą dla oka. Konsekwencja, z jaką od lat buduje swoje kolekcje, tak różne z sezonu na sezon, a jednocześnie posiadające zawsze wspólny mianownik, pozwala od razu odgadnąć, kto jest ich autorem.

Inspiracji van Notenem na próżno było szukać w sklepach, ale wydaje mi się, że najbliższy jesienny sezon będzie należał do niego. Powoli pojawiające się kolekcje bazują na kolorystycznych zestawieniach, które u projektanta przewijają się od dawna - granat z ciepłym beżem, brązem, burgundem i żółcią. Miękkie dzianiny, aksamity, skóra... Wierząc lookbookom, tak ma wyglądać jesienny mężczyzna według H&M. Odzieżowy gigant czerpie z twórczości van Notena, tłumacząc ją na bardziej zrozumiały dla mas język. No i właśnie, powraca pytanie z początku tej przydługiej notki - cieszyć się, czy nie? Moja odpowiedź brzmi - jak najbardziej. Geniusz nie przestanie być geniuszem, nawet jeśli jego dzieło trafi pod strzechy. A jeśli tej jesieni trafiło na genialnego Belga, tym lepiej dla wszystkich. Jak kochać, to księcia, jak kraść, to miliony, jak inspiracje, to tylko od najlepszych. Dajmy się więc zdiresvannotenować:)






2 komentarze:

  1. "Jak kochać, to księcia, jak kraść, to miliony, jak inspiracje, to tylko od najlepszych." Dobrze powiedziane.

    Dries to niewątpliwie geniusz. Odnoszący sukces bez wielkiego zgiełku i potocznego "lansu" wokół marki i swojej osoby.

    Świetny tekst, tak mówiąc nawiasem :)

    OdpowiedzUsuń