20110221

Antropologia codzienności

Najpierw była witryna. Dwa wielkie okna wypełnione unoszącymi się jedwabnymi pokrowcami na ubrania, z których wyłaniały się pojedyncze sztuki garderoby. Pastelowe, jakby lekko wypłowiałe kolory i charakterystyczne wzory przywodziły na myśl klimat lat pięćdziesiątych. "Wchodzę do szafy" - pomyślałem i opuściłem głośną londyńską Regent Street.

Wszedłem i już nie chciałem wyjść. Myślę, że każdy, kto wchodzi do Anthropologie chciałby pozostać tam jak najdłużej. Na trzech poziomach (czterech?) rozpościera się zakupowy raj dla wielbicieli mody naznaczonej artystycznym pazurem oraz fanów designu, jedzenia i wszystkiego, co związane z domem. Przedmioty codziennego użytku, meble, ubrania, książki przemieszane i przedstawione razem sprawiają wrażenie, jakby ktoś zostawił je tam przez przypadek, na chwilę, i zaraz miał po nie wrócić. Wrażenie zwiedzania cudzego domu towarzyszy na każdym kroku! I cudowne jest to, że nie trzeba niczego kupować, by wyjść z głową pełną inspiracji:) 

P.S.Chaotyczny to post, ale wróciłem 3 godziny temu i musiałem dać upust wrażeniom:) Jak ochłonę, postaram się go uzupełnić.




 

 W sklepie internetowym można zobaczyć, czym jest Athropologie od strony modowej. Dział Home istnieje również :)


zdjęcia: moje & anthropologie.com

2 komentarze:

  1. A ja czekam na relację z Cos'a :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie i coś z COSa:)Prosto z samolotu poleciałem do pracy, teraz ogarniam... się i bloga. Pozdrowienia przekazałem, jak prosiłaś:)

    OdpowiedzUsuń